Kultura zgody

Dla niektórych osób rzecz jest prosta. Jest praca. Są obowiązki. Masz je wykonywać. Koniec. Jeżeli ta mechanika nie działa, zastanawiają się jak można "zmotywować pracownika_czkę". Więcej kasy, wolnego czasu, wejścia na saunę, spotkania z pokemonami. Wstaw tu ___ [cokolwiek]Jest też inne podejście i widzę je często w swojej pracy facylitatorskiej, gdzie ważna jest autonomia, sprawczości i kompetencje. Złota trójka. Jak ma się do tego zgoda? Dlaczego warto o nią pytać? I jak może w tym pomóc socjokracja? W socjokracji zgoda (konsent) jest obecna na każdym poziomie działania. Od nominowania kogoś do jakiejś roli, przez ustalenie agendy spotkania, zdefiniowanie propozycji, podjęcie decyzji. Osoby biorące udział w procesie wyrażają zgodę, albo zgłaszają sprzeciw, tym samym potwierdzają swoje zaangażowanie. Nie ma nic bardziej wiążącego niż publiczne zadeklarowanie się do zrobienia czegoś. I to jest ten moment, który w socjokracji lubię najbardziej, kiedy po ustaleniu danych, dyskusji, wyklarowaniu wątpliwości pada pytanie o to, czy wszyscy się zgadzają. Danie swojej zgody na coś jest momentem przypieczętowania umowy kolektywnej pracy. W razie czego mogę się do tego odwołać i powiedzieć: słuchaj, rozmawialiśmy o tym i każda osoba mogła się zgodzić lub zgłosić sprzeciw. Tu nie ma miejsca na przemykanie cichaczem i postawę "jakoś to będzie_może nie zauważą", "nie mam zdania_nie rozumiem_nie biorę odpowiedzialności", "nie chce mi się_ale nie powiem" etc. Jak w twojej organizacji jest z kulturą zgody?