W rodzinie jest specyficzna hierarchia. Mamy rodziców, którzy są odpowiedzialni za dzieci. Dzieci, które polegają na rodzicach w ogarnianiu codziennego życia i ko-regulują emocjonalnie.
Tak, więc nie. Zespół w organizacji to nie rodzina. A jeżeli ktoś ci mówi, że tak jest u nich, to uważaj: może to czerwone światło.
Zespół to grupa osób, w której dorośli pracują z dorosłymi i tworzą partnerskie relacje. Taka jest moja definicja.
Jeżeli umawiamy się na to, że pracujemy w hierarchii ról i odpowiedzialności - ty podejmujesz decyzje, ja je realizuję, nie ma tutaj miejsca na ojcowanie / matkowanie. Możemy mieć jasno określone obszary naszych odpowiedzialności i do nich się odwoływać i w ten sposób modyfikować postanowienia.
Jeżeli umawiamy się na wspólne podejmowanie decyzji na jakieś tematy, to bierzemy odpowiedzialność za proces decydowania (zebranie informacji + odpowiednią dyskusję). I jednocześnie, pamiętamy, że są inne decyzje (np. strategiczne, które podejmuje ktoś inny i nie odzwierciedlają one w 100 % naszych preferencji, ale nadal znajdują się w obszarze akceptacji). (patrz: poziomy delegowania / delegation poker / Apello).
Mam intuicję, że w strukturach organizacyjnych, gdzie władza rozrzedza się z gó®y na dół szybciej / łatwiej można zobaczyć nie-partnerskie relacje, być może są one też bardziej oczywiste. Natomiast praca w tzw. nie-hierarchicznych organizacjach niesie ze sobą ryzyko, że dynamiki "rodzic - dzieci" odtwarzają się, ale trudniej je złapać i nazwać.
Co ty o tym myślisz?