Taka sytuacja. Pracuję z zespołem nad nowym pomysłem. Ich celem jest promowanie nowej aplikacji, której grupą docelową są młodzi użytkownicy. Przechodzimy przez schemat:

propozycja

klaryfikujące pytania

reakcje

części propozycji

propozycje

obiekcje

integrowanie obiekcji

konsent (zgoda)Możecie go znać z socjokracji, albo innych procesów, które fajnie porządkują generowanie pomysłów i ułatwiają podjęcie decyzji.

Jesteśmy w momencie, kiedy znamy już propozycję, usłyszeliśmy reakcje, klaryfikujące pytania i pojawia się propozycja. Jedna z osób w rundce dotyczącej obiekcji (czy coś nas blokuje przed tym, żeby zgodzić się na propozycję) decyduje się dodać coś jeszcze do pomysłu. Na co słyszy od osoby ćwiczącej facylitację, że jesteśmy w rundce obiekcji i czy ma obiekcje. Jeżeli nie, to idziemy dalej.

Robimy sobie stop-klatkę.

Osoba zgłaszająca coś jeszcze do pomysłu miała dobre intencje. Chciała ulepszenia. Osoba facylitująca miała dobre intencje. Chciała zadbać o czas i podjęcie decyzji. Nie spotkały się. Pojawiły się emocje: frustracja, rozczarowanie, irytacja. Jedna osoba nie została wysłuchana, druga poszła dalej ze świadomością, że nie wysłuchała.

Refleksje ze stop-klatki.

Osoba facylitująca: mogłam powiedzieć na głos, że chcę zadbać o czas i podjęcie decyzji, a detale związane z propozycją ogarniemy na innym spotkaniu.

Wy to wszystko wiecie, tylko czasami potrzebujecie zwolnić.