Ostatnio uczestniczyłam w bardzo ciekawej rozmowie o energii odnawialnej. Interesuje mnie ten temat od dłuższego czasu. Zrobiłam nawet kiedyś dokument sieciowy o transformacjach energetycznych (niestety dostępny tylko on demand). No więc siedzi te kilka osób, które świetnie się zna na sprawie. Ale coś nie grało. Ta rozmowa była jak sprint z rugby. Biegniesz ile sił w nogach a jednocześnie próbujesz zepchnąć osoby z toru. Wszyscy już mają zadyszkę, ale biegną, nie wiadomo po co. Osoby przerzucają się kolejnymi opiniami. Niektóre ciekawe, chętnie zatrzymałabym się przy nich, ale już trzeba biec dalej. Zmęczona tym tempem powiedziałam: ja tutaj parkuję. Zwolnijmy trochę, bo ja już nic nie rozumiem i nie mam przyjemności z rozmowy. W pracy też często zdarzają mi się takie sytuacje. Fajne zespoły, z super osobami, każda ekspertka i ekspert, posłuchałoby się, oni może posłuchaliby siebie, ale nie - biegną, wchodzą sobie w słowo, w najlepszym razie wskakują zaraz po kropce. Lubię te momenty, kiedy nikt nic nie mówi. Kiedy pada pytanie i dajesz sobie chwilę. Naprawdę chwilę na pomyślenie o tym co ja właściwie wiem na ten temat, czym chcesz się podzielić, czy chcesz to zrobić. Czy chcesz powiedzieć to co zawsze? A tak łatwiej, kiedy startujesz jak torpeda. Chwila ciszy daje szansę na kreatywne podejście do problemu. Moment na refleksję czy ja w ogóle dobrze rozumiem co jest mówione, o co jest pytanie. Niektórzy boją się ciszy, bo w niej ujawniają się trudne rzeczy. Jak siedziałaś jak na szpilkach, wkurzona_y na coś, to jest szansa, że w momencie ciszy, mocniej cię to dotknie i zdecydujesz się powiedzieć co myślisz. Cisza to moment przetasowania Czas na kreatywnośćCzas na klaryfikacjęCzas na wyrażenie tego co “pod wodą” Jak masz z ciszą? Lubisz? Nie lubisz? Zapraszasz do niej? Uciekasz?